12.07.2013 15:08
Rodzima motocyklowa. czy ona istnieje??
Witam. Będzie to wpis, w którym wyleje swoje żale i
kilku osób z mojego otoczenia.
Czy istnieje rodzina
motocyklowa, przyjaźń, niesienie pomocy bliźniemu pomocy?
Ja mówię wielkie NIE!! Prawie 100% kierowców jednośladów dba tylko o siebie pomijając 3, którzy udzielali mi pomocy w czasie moich wypadków.
To co stało się wczoraj przelało czarę
goryczy! Mój brat (motocyklista) został
potrącony przez samochód na trasie Toruńskiej (w
Warszawie) ok godziny 17. Ja jadąc przed nim uniknąłem
potrącania. Jakby kogoś to obchodziło z czytającym to nic mu nie
było. kierowca był na tyle uczciwy że się zatrzymał. zjechaliśmy
na pobocze oby zobaczyć straty itp... staliśmy tam przez dobrą
godzinę.
Teraz moje pytanie: ilu motocyklistów zatrzymało zapytać się czy coś się stało, pomóc coś, zadzwonić??
Odpowiedz to 1 tak dosłownie JEDEN !! a motor mijał nas co kilka sekund!kilka nawet tak zapierda.... że prawie w nas nie trafili tak im się spieszyło ale nie do pomocy tylko aby szybciej jechać do przodu!
I powtarzam swoje pytanie gdzie jest ta " rodzina " ??
Wczoraj miałem odpowiedz: istnieje tylko w
internecie!
Jak jeźdzę przez 4 lata to jeden motocyklista i jeden skuterzysta zatrzymał się do mnie zapytać co się stało czy pomóc, wczoraj był też motocyklista... Tyle osób niesie pomoć bliźniemu swemu w tym kraju - 3 osoby. Dziękuję za tak troskliwą rodzinę, wolę już wrgów! O nich wiem że mają mnie w dup. i mi nie pomogą.
A jeszcze jeden żal: z tą "lewa w górę". Tia i co jeszcze częścię widzię jak mnie pogania, czy mam zjechać...
Tylke na dziś. Mam że rozpęta się burzą pod tym wpisem!
Komentarze : 11
Lewa w górę - macham zawsze, a czy mi ktoś odpowie to świadczy tylko i wyłącznie o jego poziomie kultury, a że w bloku mało, który sąsiad odpowiada Dzień Dobry, to brak odzewu od posiadacza 2 kółek mnie nie dziwi
Większość ludzi ma swoje życie i swoje problemy, i niekoniecznie mają czas zatrzymywać się przy każdej strapionej duszy przytulić, pogłaskać po główce.
Lewa w górę to inna bajka, nie spodziewaj się tego gestu od klienta w krótkim rękawku i bermudkach na plastiku. Dużo ludzi nie wie o co chodzi, bo tylko jeżdżą motocyklem bez żadnej ideologii, i Twoje pozdrawianie ręką biorą za machanie do znajomych, lub dziękowanie za ustąpienie drogi.
Przesiądź się na skuter, nas skuterzystów nikt nie pozdrawia.
Wracając z Bieszczad odpoczywałem na poboczu w pozycji leżącej:) wielu motocyklistów zwalniało, ale widząc podniesioną rękę jechali dalej. W zeszłym roku zaliczyłem glebę w Łodzi, zatrzymało się kilka puszek pozbierali i postawili na koła motocykl a potem mnie jeden z kierowców zaproponował warsztat, ale że oględziny wyszły pozytywnie ruszyłem dalej. Ogólnie to nie jest tak źle. Trzeba samemu dawać przykład to znaczy zatrzymać się i spytać, co jest kolego?
Niestety, jak jadę na skuterze, to na pozdrowienie "lewą" odpowiada promil motocyklistów. Na motocyklu więcej, ale też szału nie ma, ale widzę, że jak coś się dzieje, to ludzie reagują mimo wszystko.
Inna sprawa, że najwyraźniej w opisanym przez ciebie przypadku:
- widocznie nie zachowywaliście się jakbyście potrzebowali pomocy;
- najwyraźniej doszło raczej do kolizji niż do wypadku, skoro staliście tam godzinę;
- nikt z uczestników kolizji nie wyglądał na poszkodowanego z uszczerbkiem na zdrowiu.
Chciałeś, żeby zaraz znalazł się jakiś rzeczoznawca na jednośladzie, zatrzymał się i spisał za Ciebie protokół uszkodzeń? Wg mnie taka "zawsze mądrzejsza" osoba - doradca, tylko by przeszkadzała. Zatrzymujesz się do każdego obtartego błotnika i urwanego lusterka? Ja ostatnio zatrzymałem się, kiedy zobaczyłem auto, które wypadło z drogi. Zapytałem czy wszystko w porządku, czy potrzebują pomocy. Okazało się, że nie mają linki do wyciągnięcia pojazdu. Ja też nie miałem, więc nie mogłem pomóc - pojechałem dalej, by nie blokować dodatkowo ruchu.
Inna sytuacja: wyrżnąłem się na skuterze cztery lata temu na błocie "wychlapanym" na jezdnię przez inne pojazdy. Człowiek, który jechał za mną samochodem zatrzymał się, zapytał czy wszystko w porządku, pomimo tego, że pozbierałem siebie (i skuter) bardzo szybko. Jeden się zatrzymał, ale następne pojazdy jechały dalej, bo widać było, że dodatkowej pomocy nie potrzeba.
Coś w tym jest co napisał "janbezserca".
Tyle osób już tam było, że raczej nie było potrzeby aby każdy się zatrzymywał i pytał czy może przypadkiem czegoś Wam nie potrzeba.
A jeżeli pomocy innych potrzebowaliście, to było dać znak-sygnał innym użytkownikom drogi, że sami sobie jednak nie poradzicie.
Z opisu wynika, że stały dwa jednoślady i jeden dwuślad. Trzy osoby, może więcej. Nie zatrzymałbym się, chyba, że ktoś leżałby na ulicy. Jak sobie trójka rozmawia to raczej mają telefon i dają sobie radę. Jeśli nie - to niech machną ręką. Ostatnio zatrzymałem się przy moto na wylocie A2 z Wawy, stoi jedno moto i większa bryka (chyba passat). Wyglądało na jakieś zdarzenie, bo nie staje się ot tak na ekspresówce. Podjechałem, zapytałem czy potrzebuje pomocy. Motocyklista w dużym stresie stwierdził, że nie może rozmawiać, bo ma kontrolę policyjną. Pani policjantka siedząca po prawej uśmiechnęła się, może łagodność spłynęła jej do serca. Ale jakby stało dwóch motocyklistów i jeden passat to tylko bym luknął czy nie wzywają pomocy i pojechałbym dalej.
Podpiszę się pod tym wpisem. Prócz tego że sobie machniemy nic z tego nie wynika. A srodowisko motocyklowe powinno być bardziej pomocne i wyrozumiale dla innych uczestników ruchu drogowego, zarówno dla samochodów, skuterow i samych motorów.
Ale napiszę coś na osłodę. Zaliczylem dziś glebę przy hamowaniu. Upadek przy małej prędkości. Zatrzymało się dwóch kierowców, wysiedli i spytali czy nic mi nie jest. Pomogli postawić motor i pojechaliśmy razem. Sytuacja trwała nie całe 5 minut. Może po prostu bądźmy dla siebie ludźmi?
Teraz raz tym raz tym. Brat jezdzi motore na codzien. Mial kilka wywrotek przez 5 lat jezdzi, raz zatrzymal sie motor. Wczoraj byl drugii. Tez dziwie sie podejsciu do skuterow. Dla mnie roznic to inna pozycja i ze nie zapierda... 200 km/h przez miasto tylko spokojnie jedzie z przepisami. Jest poprostu ludzka znieczulica i dotyczy to tez motorow. Ile kosztuje zapytac sie czy ok czy pomoc? 30 sekund a ile daje. Nie spodziewam sie ze kazdy sie zatrzym z pomoca ale niech to bedzir 10-20% ludzi... tyle tak kosztu?
Hm... ja osobiście odpoczywając na poboczu parę razy spotkałem się z sytuację, że ktoś podjechał i zapytał czy wszystko ok.., z działu o motocyklach wychodzi na to, iż jeździsz skuterem a wiadomo jak się traktuje ludzi na skuterach...może z tego wynika ta obojętność.
jak kiedyś skomentowałem jeden z artykułów o właśnie solidarności wśród motocyklistów w negatywnym oddźwięku, to mnie niemal zlinczowali pod tym komentem. prawda jest jednak taka jaka rzeczesz.
mijamy się, machniemy sobie, ale zaledwie odsetek z tych wszystkich ludzi, to tacy z moralnym kręgosłupem.
statystyk nie prowadzę, ale spora część mijanych przez nas kolesi na jednośladach to zwykłe buractwo, które kupuje moto dla szpanu, dla mody, bo koledzy mają, bo cipki na to lecą i tak można wymieniać i wymieniać.
uogólnianie to brzydka cecha, jednak sam podsumowałeś swoim wpisem to, co jest faktem - znieczulica dotyka w każdym aspekcie życia.
to podobnie jak z ludźmi, którzy na ulicy mijają leżącego człowieka, ile z nich się zatrzyma? taki kraj, znieczulica
Archiwum
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Ogólne (2)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)
- Wyprawy (1)